piątek, 30 kwietnia 2010

re

późna noc, powrót do domu
krakowska ulica, zza rogu wyłania się ćpun z ciągnącą walizą życia…
róg odwieczny symbol czekania na….
patrzy na mnie, boi się
nie chce robić mu krzywdy
ucieka…
mijający wóz policyjny przypatruje się zdarzeniu, nie reaguje…
idę dalej,
z daleka wychudzona postać, zbliża się do mnie
ma sztruksowy czarno- wypłowiały płaszcz, wyłupiaste oczy, strach
Krzysiek były mój sąsiad,
6 lat temu po 4 latach zostawiła go kobieta
swój nałóg i depresje tłumaczy porzuceniem.
mówię cześć, znika za rogiem…
migają światła możliwości
zielone czerwone, czerwone zielone.
dwoje ludzi , ciągłe kłótnie
rozstania, powroty,
miodowe miesiące
nie wiedzą jak bez siebie
nie umieją ze sobą
nie udają..,
zależności…
ona wciąż pracuje
przyznaje, że ucieka
przeszłość goni, kiedy ją dogoni
co się stanie?...


pozornie kochający się ludzie po trzydziestce…
on wysoko postawiony
przy niej banalnie niski
jej status społeczny
dyskryminowany…
dzieci nie widzą czułości
wypalone uczucia
przerodzone w chłód
dla ich dobra nie odchodzą od siebie
dla ich dobra świadomie je niszczą….
zależności…
migają światła możliwości
zielone czerwone, czerwone zielone.

życie to sam wybór
czasem to co wybieramy jest daleko po za naturą,,,




poniedziałek, 26 kwietnia 2010

laf

trudna taka miłość…


która niesie walkę o człowieka
znosi jego labilność,
dysonans,
emocje,
schemat umysłu,
dziecięce mechanizmy odrzucenia,
twierdzi,
że…
słowo
kocham
mierzi,
to jest;
drażni i nie jest miłe..

trudna taka miłość…
w której się nie wierzy
w kochanie
zaufanie
razem
bycie…

kochać
porzucić
zostawić
wyrzucić
zadecydować
wystawić na ryzyko
czas
przetrwanie
mijanie
...

miłość
ma dzwonić z pociągu
może...
jeśli nie zaśnie
nie prześpi
przejedzie stacje
zagubi
dziś
...

przyjeżdża pociąg
moją miłość
przywiezie ten,
kto mnie jej
nauczył






niedziela, 25 kwietnia 2010

naturai





natura i cały jej fenomen od zawsze stanowiły dla mnie źródło inspiracji i niezastąpiony skarb wiedzy. kto z nas za młodu nie podziwiał robactwa z całym jego obrzydzeniem czy nie rulował dżdżownicy po mokrym asfalcie, dziwiąc się dlaczego podzielona na pół żyje nadal ?...

z biegiem lat natura pozostaje niezmienną, zmienia się jedynie nasze postrzeganie i wyobrażenia na jej temat oraz nieubłagalnie pędzący czas.
pozostawiając strzępki wspomnień przypomina o błagalnym odliczaniu i czekaniu na wakacje, urodziny, budzących się rok rocznie nowych uczuciach, namiętnościach , pocałunkach, księżycowym półcieniu...

dziś nie musimy już czekać, bo wakacje mijają niepostrzeżenie,
księżyc stanowi nadal swoisty fenomen inaczej go tylko nazywamy,
pocałunki mają inny wydźwięk i inaczej przeszywają korę mózgową,
urodzin często wolimy nie pamiętać i nie dodawać sobie lat,
choć ja i tak czuję się młodo…,
nowe uczucia pozostawię bez komentarza, bo nawet jeśli się pojawią i tak zbyt szybko stają się starymi…

tylko natura i jej fenomen… tak bardzo przewidywalna, dająca poczucie stabilizacji, pewności i stałości… daje obietnicę…

dziś goniłam fotografując pszczoły, podziwiałam ich zygzatowaty tor lotu, słuchałam brzęku przeźroczystych skrzydeł,
jak my wszyscy stanowi nie odłączną część natury, którą przyszło nam podziwiać…
fajne to :)

środa, 21 kwietnia 2010

pokora

wulkan uczy pokory, 6 dni niebo było wolne od żelaznych ptaków, po raz kolejny natura pokazała swoje oblicze i przekonała jak niewielki mamy wpływ.
w moim domu co dzień od 11 dni pali się świeczka , pokazując drogę tym, których ciała dotychczas nie zostały zidentyfikowane…
życie ruszyło nabierając uprzedni tor zdarzeń, zazieleniły się drzewa , rozkwitają pąki.
szpaki nadal budzą się najwcześniej i namiętnie rozmawiają o 3 nad ranem.
uczucia nabierają tonu dotychczas nie spotykanego, wszystko jakby nowe, inne, przejrzyste..
kupuje coraz to nowe rodzaje kwiatów, rozkwitają i co dzień witają mnie nowym listkiem czy wypuszczonym korzeniem, dużo do nich mówię, czasem śpiewam…, lubię je 
tylko mój staw kolanowy i pooperacyjna noga zdrowa inaczej chce żyć swoim życiem nie pozwalając na zbyt wielkie wyczyny…
podczas rehabilitacji stoimy w miejscu, bowiem bóle wykluczają jakąkolwiek aktywność. .
noga potrzebuje swojego czasu, jak wszystko co dojrzewa i rodzi się na nowo..
nie wiem kiedy pojadę w moje ukochane Góry, lub kiedy znów dowiem się jak chodzi bez bólu…
wszystko uczy pokory…

piątek, 16 kwietnia 2010

6 dni po 10 kwietnia

Jakoś nie idzie mi ostatnio pisanie, wkradła się monotonia i ma potrzebę bycia…
myśli chcąc nie chcąc powracają do tragedii z 10 kwietnia, jutro minie tydzień.
wciąż trudno się pogodzić, mam wrażenie, że zaraz usłyszę, iż kogoś uratowano...
przed oczami obraz rodzin witających swoich bliskich,
w uszach marsz żałobny-
jeszcze 21 ciał, które może będzie można zidentyfikować po kodzie dna...
w ludziach tyle emocji...we mnie tyle emocji...
czytam artykuły, najbardziej wzruszają mnie te mówiące o intymności, bliskich więzach, różnorakich relacjach.
są takie słowa, które wyjątkowo tkwią w mojej pamięci, myślę że nigdy ich nie zapomnę...a jeśli zapomnę, będą tu na moim blogu

"Czego z Moskwy nie zapomni pan Przemek? Mężczyzny, który wyszedł od prokuratora zapłakany i krzyczał, że on zna wszystkie blizny swojej żony i wszystkie jej pierścionki może zidentyfikować, ale mu nie dają, bo mają tylko głowę jego żony, a on chce zobaczyć jej blizny i pierścionki na palcach, bo on je dobrze zna…"

człowiek tracąc kogoś bliskiego chce znać każdy najmniejszy szczegół śmierci, każdy bez wyjątku, choć byłby najbardziej drastyczny ma pragnienie zobaczenia, dotknięcia, usłyszenia tego głosu, który jest niemożliwy do osiągnięcia... znam to dobrze, 4 lata temu straciłam przyjaciółkę i do dziś chcę jechać na skrzyżowanie i zobaczyć miejsce jej odejścia do czystej krainy…, może kiedyś tam polecę, ponoć do dziś palą się znicze…

próbuje wrócić do normalnego stanu życia i im bardziej chce odrzucić myśli o obecnych wydarzeniach, tym bardziej do mnie wracają.
Tak to już jest …, niewygodne dla nas zdarzenia z którymi umysł i serce spotyka się w każdej nanosekundzie życia, musimy przepracować, by nie wracały z dwukrotnym natężeniem i większą siłą…


wtorek, 13 kwietnia 2010

13 04 2010

ludzie pełni pasji, życia, ideałów
planów, niedokończonych historii
życia
patrze na wspominkowe zdjęcia o nich,
oglądam filmy z ich udziałem
krzyczą, radują się, śpiewają,
mają swoje rodziny dzieci , wnuki, pasje...
co po nich zostaje...?
fragmenty, urywki wspomnień,
niedopite kawy, wyważone piwa,
nienadmuchane balony,
słowa, których nigdy nie usłyszą,
muzyka, która już dla nich nie zagra...
gdzieś tam w zgliszczach
pochowali swoją duszę,
zostawili ją dla potomnych
odchodząc zabrali swój świat....
ludziom trudno się pogodzić,
bo tak często żyją,
bo tak często żyjemy
życiem innych...
jeśli jest ktoś kogo kochasz,
darzysz uczuciem, nadzieją,
wiarą
powiedz mu o tym
nie zwlekaj,
może nie być czasu, może nie być innej przestrzeni...
na jaki czas czekasz, na co?
co??, na co czekasz??
nie miej pretensji do Boga
wzywając wciąż jego imię
dlaczego, po co i na co ?
idź i walcz, bądź,
jesteś tu, masz do tego prawo...
nie wstydź się łez,
słów, gestów,
wyślij nie dokończone listy,
urwane w pół słowa...
dlaczego masz tego nie zrobić...
dlaczego?

jeśli jest ktoś kogo kochasz,
darzysz uczuciem, nadzieją,
wiarą
powiedz mu o tym
nie zwlekaj,
może nie być czasu, może nie być innej przestrzeni...

niedziela, 11 kwietnia 2010

11 04 2010

obudziły mnie ich twarze
deszcz stukający w parapet
pomyślałam o rodzinach, bliskich
o nas polakach
gdzieś wyczytałam o kawałkach marynarek,
porozrzucanej biżuterii…
co czuje człowiek w obliczu śmierci?

12 00 na dwie minuty wszystko stanęło
mówiły tylko klaksony…

16 30 patrzę na kondukt wiozący trumnę,
ludzi stojących ulicami
żwirki wigury, raszyńskiej, aleji jerozolimskich, krakowskie przedmieście
rzucających kwiaty, bijących brawa, wymachujących narodowymi flagami
biel czerwień orzeł korona…
migają światła reflektorów, biją dzwony…
nie patrzę na słowa, nie liczę ich, nie ważę
pozwalam sobie na płacz, otwarcie serca
niedokończone zdania
dzisiaj jutro pojutrze …

sobota, 10 kwietnia 2010

10 04 2010

to nie zbieg okoliczności
to wołanie z zaświatów
by cały świat usłyszał
Katyń
70 lat

96 poległych złożyło swoją ofiarę…
w lesie pod sosnami puste krzesła, biało czerwone chorągwie,
w sejmowych ławach blaszane tabliczki z numerami miejsc zmarłych,
na krakowskim przedmieściu tysiące zniczy, kwiatów, spontanicznych rysunków,
bólu wymieszanego z żalem, niedowierzeń, absurdu, zaprzeczeń,…

Kościół, msza w intencji zmarłych w katastrofie lotniczej rozpoczęła się wesołym i głośnym alleluja, jakby wszyscy i każdy z osobna miał usłyszeć dzisiejsze wołanie..
zamknęłam oczy , zacisnęłam powieki…,
widziałam unoszące się dusze poległych,
wznosiły się wysoko coraz wyżej zasilając anielskie orszaki,
stając jeden obok drugiego, każdy był równy, uśmiechnięty, tak samo przyodziany śpiewał błogie alleluja…
w tej nie ograniczonej przestrzeni królestwa niebieskiego nie było żadnego przepychu,
panowała nieograniczona szczęśliwość, harmonia, zgoda…

wierzę w życie wieczne i „ich” przebytą drogę ku jasności,

i kiedy obudzę się następnego dnia może jaśniej będzie mi ogarniać pewne rzeczy
i nie pytać Boga dlaczego…

...

i znów będą spontaniczne marsze ulicami miast,
cisza i odczuwalna pustka, przynajmniej na chwilę wszystko zamilknie...

4 podejścia do lądowania,
dziennikarzom trzęsą się głosy
nie wiedzą jak formułować słowa,
straszliwa symbolika.
Katyń giną oficerowie II Rzeczpospolitej
Smoleńsk Elita III Rzeczypospolitej
symbolika przypadku?
najbardziej tragiczna rzeczywistość sama pisze scenariusze życia…
nie ważne, jakie mamy poglądy polityczne
na kogo głosowaliśmy, kogo darzyliśmy sympatią, kogo nie…
dziś to wszystko przestało być istotne.
nasz naród
kolejny raz jednoczy się w całość
minuta ciszy…
co zrobić ?
iść zapalić znicz, pomodlić się
a jutro ?
jutro niedziela miłosierdzia bożego…
wielopokoleniowa minuta ciszy

piątek, 2 kwietnia 2010

jeden

zauważyła, że wejście tam wzbudzało w niej nieodparte chęci ucieczki i śmierci dla niego. Niczym rolka filmu rozwijały przed jej oczami obrazy minionych lat. Towarzyszące emocje przeradzały się w uczucia nieznające ziemskiego określenia w alfabecie słów. Wargi,kąciki ust zaciskały w niepohamowanym akcie goryczy, bólu i żalu za minionym, nieodwracalnym losem. Wiedziała, teraz albo nigdy więcej. Choć była bardzo silną kobietą słabość uwidaczniała się razem z minionym latem i pozostałymi porami purpurowych lat. Kojarzyła całe dzieciństwo, nocne złowieszcze sny, kosmiczne statki, które nigdy nie zabrały jej tam gdzie pragnęła uciec. Pędząc w daleką gwiezdną dal nie musiała by czuć, słyszeć, widzieć. Nie znałaby pojęcia percepcji, lęku, ironii, nie byłaby próżna, sarkastyczna, ludzko wrażliwa. Po latach przyznała, iż sama nie wie, czemu stała się tak bardzo obojętną. Paliła zielone palmale, stojąc w oknie przy którym promienie słońca tuliły jej twarz…
cdn

czwartek, 1 kwietnia 2010

ur





trzeba mieć dużo fantazji, by urodzić się pierwszego kwietnia,
Młoda ją najwyraźniej ma :)