Kryzys rozwojowy.
Puka do Ciebie, kiedy Twoje ciało zachowuje się w nieznany lub niechciany sposób a twoje myśli podążają w stronę, której zawsze się bałaś i uciekałaś jak najdalej tego dzikiego zwierza.
Jeśli nie wiesz o czym piszę lub nie rozumiesz tego, przeczytaj, bowiem może zapukać i do Ciebie mówiąc „halo zrób cos ze mną, nie chcę już tak żyć, być, czuć”!
Mówiąc o kryzysie nie będę pisać o kryzysie wieku średniego, bowiem źródła wiedzy na ten temat znajdziesz wszędzie. Chcę podzielić się wiedzą i doświadczeniem z zakresu kryzysu, który dopada każdego z nas kto świadomie, bądź nie, narażony zostaje na własny rozwój.
Najprościej rzecz ujmując, wszystko co, do tej pory stworzyliśmy zaczyna się chwiać, aż w końcu stworzona przez nas delikatna konstrukcja wali się niczym klocki domino, jeden po drugim.
Związek, lub jego brak, praca, sukcesy, relacje, przyjaźnie, biznesy, pociąg do niezależności finansowej, nasze introjekty nazywane potocznie przekonaniami, akceptacja siebie, brak akceptacji, własna tożsamość, lub jej ciągłe poszukiwanie, ogólne braki w ważnych dla Ciebie dziedzinach życia, wszystko pyta - kim jestem, co dalej, gdzie dalej, z kim dalej, po co, co zrobić ze świadomością, czy żyć dalej w kłamstwie, zmienić coś, ruszyć do przodu? Właśnie, co dalej?
Bodźce zewnętrzne zdają się być nasilone, inaczej słyszymy i widzimy rzeczy, które dotychczas zdawały się być normalne, zwykłe, po prostu. Teraz ruch klamki, dźwięk dzwonka, tramwaj, muzyka, szepty, uśmiech, pocałunek odbierane są w sposób nieznany, nowy, pierwszy. Wydaje się, że jest się podwójnym, jakby stało się obok i patrzyło czy ja to ja?, a może nie ja?, jeśli nie ja to kto?
Można mieć wrażenie, że już się zupełnie zwariowało, nawet jeśli wcześniej w żartach mówiło się o sobie, że normalną nie jestem. Teraz ten obraz nie jest śmieszny, bowiem natrętne słowo borderline lub schizofrenia naśmiewa się szyderczo pokazując swoje oblicze. Myślisz sobie a jednak, dopadło i mnie, ale spokojnie to tylko nasze iluzoryczne lęki przed odrzuceniem, porzuceniem, poczuciem krzywdy, niskim poczuciem własnej wartości, zdradą. Lęki mogą być iluzoryczne, ale nasze reakcje jak najbardziej namacalne i naturalne.
A uczucia, emocje? Z nimi najciężej, zresztą nikt nam nigdy nie mówił, że ta część będzie stanowiła nasze codzienne życie. One dopiero rządzą. Nagle przed oczyma stoją wzorowe dotychczas ikony, stojący na piedestale, mówiący nam co i jak mamy robić, w jaki sposób mamy żyć i dlaczego tak nie żyjemy. Nasze autorytety, nie naruszone wzorce, które właśnie chcemy „zabić” by zacząć żyć w zgodzie z sobą. To o czym teraz pisze nie świadczy bynajmniej o psychopatycznym spaczeniu, tylko o zdrowej, świadomej konfrontacji ze swoimi uczuciami, złości, żalu, gniewu. Jasne, że nie zabijemy, jednak blokując dalej negatywne uczucia i nie pozwalając im wyjść i zobaczyć światło dzienne, sprawią, że nasze lęki będą się powiększać a świadomość tego, że nie wiele robię ze świadomością będzie nas kłuć aż wykłuję ranę, która będzie się jadzić w nieskończoność.
Dlaczego tak się dzieję? Może po raz pierwszy potrafisz lub jedna myśl nazywa rzeczy po imieniu, lub konfrontuję Cię z tym co masz w sobie? Może po raz pierwszy pozwalasz sobie na prawdziwe przezywanie i uwalnianie emocji, uczuć? Może po raz pierwszy chcąc stanąć z własnymi demonami wyzywasz je na pojedynek? Może po raz pierwszy chcesz coś zrobić dla siebie i tylko dla siebie??
I w tym po raz pierwszy ukryte jest całe sedno. Jeśli przeżywasz coś pierwszy raz jest to nieznane, nowe, inne, zatem wnosi jakąś zmianę w Twoim życiu, naturalny lęk i niepokój.
Zmiany nie są łatwe i trudno przejść z nimi na Ty, oswoić, zaakceptować, przyjąć . Jeśli przeżywasz po raz pierwszy, naturalnie się tego boisz, wówczas nie sposób zawrócić, uciec od nowego i skryć się pod płaszczem starego, znanego i trudnego, mimo, że boli i nie jest do końca bezpieczne.
Nowego siebie trzeba poskładać w całość, zintegrować , pogodzić i połączyć z tym co jeszcze na tu i teraz chce leżeć nie tknięte. Nowego siebie trzeba nazwać, przyjąć, zaakceptować, na nowo polubić i nie stanie się to od jutra, czy tygodnia, może trwać tygodniami. Praca nad budowaniem siebie, własnego świadomego ja łatwa nie jest, ale jest warta wyrzeczeń i ponoszonego trudu mimo, że myślisz, iż wariujesz tak naprawdę wariujesz i nie bój się tego, bo wariactwo jest objawem psychicznego twojego zdrowia i odbiciem twojego prawdziwego ja, nawet kiedy jeszcze nie wiesz czy, to co myślisz, mówisz, czujesz jest prawdziwe czy tylko takim się wydaje.
Daj sobie czas, po każdym kryzysie przychodzi spokój i otwierają się nowe możliwości.
Wiem, że ludzie poszukują gotowych rozwiązań, których tutaj nie ma i ktoś może zarzucić, że nie ma nic, lecz nie jest sztuką podać owe rozwiązania na tacy, lecz sztuką jest samemu świadomie dotrzeć i zgłębić siebie, tylko wtedy możemy rozpocząć drogę do wolności osobistej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz