wtorek, 23 listopada 2010

nostalgia

Nostalgia zapukała
A ja jej otworzyłam
Długo się tłukła
Aż pozwoliłam sobie
Ją wpuścić
Zakorzenia we mnie
Ma dużo miejsca
Wolnej przestrzeni
Wiele miejsca na miłość
Siedzi w kącie i patrzy
Przysłuchując
Biciu mojego serca
Czuje to co ja
myśli podobnie
Lubię ją
Dam jej kawałek chleba
Posmarowanego
Powidłem
Nakarmię jej zmysły
By nie chodziła głodna
Oswajamy ze sobą
Każdego dnia i pełnej nocy
Nasz wspólny ciepły dom
Może kiedy mi pozwoli
Wpuścimy jeszcze kogoś
By z nami zamieszkał
Może znowu poczujemy
Pośpieszne tętno
Gumowe nogi
I bose stopy
W środku zimy
Może

z nutką pisania

Każdego dnia budząc się rano
Z deszczem w głąb siebie
Wewnętrznym chłodem i zimnem wspólnego istnienia
Myślisz sobie
Może dzisiaj…

W południe gdy spadnie ostatnia kropla
Rosy z Twojego czoła
pustkę wypełnisz minionym obrazem Was
Pomyślisz sobie
Może teraz…

Wieczorem wśród zapachu kadzidła
I blasku ciepłej świecy
Zobaczysz nowe,
które przyszło z dniem
Już nie musisz myśleć
Teraz czujesz i wiesz

Znikną lęki
Deszcz wypełni
Nadzieja
Za nią przyjdzie radość
Zapuka
Szczęście
Wejdzie
Partnerstwo
Pozostanie

Miłość


niedziela, 21 listopada 2010

wiadomość

dziś dostałam wiadomość a że bardzo takie lubię to za zgodą autora się nią podzielę, ma w sobie coś tak optymistycznego i prostego, takiego jak lubię

dzięki autorze :-)



nie moge dzwonic nie moge pisac

gdyz glos moj - kiedy indziej Cie przywita

moze to zbyt proste, moze nie normalne

lecz za to ze jestes za to ze piszesz

za to ze myslisz czas dla Ciebie znajde;)

sobota, 20 listopada 2010

na fajce

piętnastego listopada wszedł w życie zakaz palenia w miejscach publicznych dotyczy to klubów, pubów, przystanków itp. w niektórych miejscach wyznaczono palarnie niczym za czasów prl-u. w knajpach nie ma palarni wychodzi się po prostu na zewnątrz lokalu. ja jestem za, bowiem nie paląc i tak wychodzę z palącymi na przysłowiowego dymka i bardzo się cieszę z tego powodu. zawsze uważałam, że najwięcej ludzi poznaje się właśnie na fajce.
cieszę się z zakazu w środku lokalu ubrania nie śmierdzą już dymem papierosowym, choć w pubie jakby czegoś brakuje, może przestrzeń klubowa stała się bardziej wyraźną i lepiej można odróżnić kto jest kim :).
na zewnątrz mimo chłodu jest miło i przyjemnie, często można po prostu przewietrzyć umysł i popatrzeć świeżym okiem na niektóre rzeczy :) bezcenne

wtorek, 16 listopada 2010

miłość

miłość w mojej kieszeni jest dzika i namiętna
kiedy zasłaniasz dłonią twarz
i gładzisz ustami policzki spojrzeń
wystające kości mówią
podchodzę niepewnie wskazując ci drogę
uchwycone spojrzenie czarnych oczu
w mojej kieszeni zamknięte dwa grosze
fruwające z wiatrem
cienie naszych ciał
kiedy nachylasz się chwytając mnie za rękę
przypatruje się długo
naszemu odbiciu
pisząc piórem gubię myśli, złowrogie sny
skacząc w górę
podziwiam ziemie zmiętych prześcieradeł
w mojej kieszeni zamknięta
otwieram się na nas
staje już pewnie obok ciebie
nie wstydzę się gestów
słów
w mojej kieszeni pootwieram
przegródkę dla nas
błysk w oku
miłość - tak

poniedziałek, 15 listopada 2010

słońce

słońce o tej porze roku wschodzi ok godziny piątej, zachodzi tuż przed godziną szesnastą.
pięknie nas w ostatnich dniach dogrzewa, oby starczyło na długo :)



niedziela, 14 listopada 2010

jesień

w ubiegłym roku drogowców w październiku zaskoczyła zima, lawiny w Górach leciały jak oszalałe zabierając ze sobą wiele młodych dusz.
zapowiedziana tegoroczna zima stulecia zatrzymała pęd za rogiem,
może podziwia dzisiejszą jesień
...






sobota, 13 listopada 2010

razem

samemu można uschnąć
w trójkącie jeden odpada
najbezpieczniej razem






zielono, niebiesko, brązowo

powoli zbliża się zima choć mało widocznych jej śladów, dziś było 17 stopni,
nie ma co narzekać na pluchę :)





studzieńka, spece

panowie z wodociągów z sufitu spisali licznik wody, będzie spora nadpłata i wielka reprymenda speców. tydzień później udało nam się nakryć razem z mamą cóż takiego na liczniku udało się zobaczyć, bowiem nic prócz zaparowanej szybki, bez jaj panowie...tego bardzo nie lubimy a wejść do studzienki każdy może, a jak






piątek, 12 listopada 2010

całą tą trwoniąca energię do życia zabija strach
myślisz, że nie ma go za Tobą
a on stoi zacierając dłoń
albo zaakceptujesz go a potem wygonisz z siebie, zabijesz,
albo koniec z Tobą
straszne prawda?
jak Twój strach

w poczekalni dwa- oficer

zaczepił mnie wystrzyżony na krótko potężny Pan w czerwonym windstoperze, mówił coś bardzo szybko, pytał mnie, nie mogłam zrozumieć, dopiero po chwili zorientowałam się, że chodzi mu o zastrzyk na kolano, miał ten sam i pytał czy pomaga. nie chciało mi się gadać, ale ładnie pachniał i zaczęłam z nim konwersacje. okazało się, że jest oficerem śmigłowca i służył w Iraku, Syrii, Afganistanie, obudził mnie tymi słowami. głos mu drżał a wypowiadane słowa dotyczyły jak gdyby wczoraj powrócił do świata żywych. dokładnie wiedział, że jest z rodziną z żoną i dwójką dzieci od 9 miesięcy w domu. mówił o zastanych krajobrazach bitwy, misjach, idei, której nie ma tylko liczy się kasa, lęku o życie, tęsknoty za rodziną, śmierci kolegów, konwojach i ostrzeliwaniu ze śmigłowca z niewiedzą czy się kogoś zabiło czy nie, normalna wojna powiadał..
nie był obojętny i mocno przeżywał swoją historię, dopytywałam go o różne rzeczy czując, że ma dużą potrzebę mówienia o tym jak gdyby nie minął jeszcze jego proces żałoby. opowiadał chętnie i otwarcie, więcej o tym co dobre, zło świadomie pomijał.
Irak w jego oczach to królestwo staroci, dobrobytu czuł w nim świetność historii i tysiąclecia kultury, mówił, że oenzetowska misja to tylko przykrywka dla amerykanów, którzy wkroczyli tam by przyłożyć rękę na ropie a polacy?, polacy poszli za nimi, bo gdzie oni tam i my...
W Syrii stracił bliskiego kolegę pilota śmigłowca z którym latał większość życia...
a w Afganistanie czuł się jak na księżycu, tylko pustynia żwiru z piachem przecięta jedną długą drogą ciągnąca do martwych wysokich na 6 tys metrów Gór. ludzie mieszkający w norach w hałdach ziemi, głód, nędza i kwitnący handel narkotykami.

to obrazy apokalipsy, spełniającej się apokalipsy... bez komentarza...

jeśli

jeśli mówisz, że moje pisanie jest godne poświęcenia Twojego cennego czasu
a hiperłącza czują powiew świeżych emocji
jeśli czujesz, że pojawiam się i znikam by być razem w przestrzeni
a halny dudni między palcami
jeśli robiąc nocną pizzę poczujesz niebiański smak rosy
a światła mroku rozbłysną w oddali
to...
sama nie wiem, straciłam wątek zeszłej nocy


czwartek, 11 listopada 2010

Wy! Bo? Ry



pierwszy obraz zastany po przebudzeniu to...
właśnie - krajobraz wyborczy spotykany na każdym kroku, jeśli moją ostatnią jazdę samochodem można nazywać krokami :).
nie wierzę w radykalne zmiany, ani te dobre ani te złe. zawieszona gdzieś pośrodku wierzę w dobro człowieka z którym się rodzi a co potem... za dużo by tu pisać.
dobrze, że człowiek ma wolną wolę i własny wybór, tylko ważne by umiał się nim posługiwać...



środa, 10 listopada 2010

lubię Bronka Maja

chyba jeszcze nie zamieszczałam czegoś nie swojego na moim blogu, ale Bronisław Maj to Bronisław Maj

lubię go za prostotę i jak dla mnie zrozumiały przekaz, towarzyszy mi od paru lat, kiedy po raz pierwszy przyszło mi poczuć rozstanie.
z rozstaniem czy bez wiem, że już we mnie zostanie


"dlaczego nie ma Cię dla mnie? Dlaczego nie widzę śladu Twojej ręki w nieludzko sensownej konstrukcji źdźbła trawy. Ten śpiew kosów jest dla mnie tylko bezpański, nie słyszę Twojego słyszenia. Nie słyszę głosu przeszywającego zgiełk dnia. I nocą utopiony w jej ogromnym oddechu czuję, że wszystko dzieje się ze mnie: pomiędzy mną a ślepą gwiazdą przebiega mroźna droga trwogi, moja miara nieskończoności, która skończy się ze mną.
Dalej nic nie widzę. Nie widzę, bo za mało wierzę, że widzę. A może to jest tylko tym głodem ujrzenia i nie ma nic oprócz tego głodu przeszywającego nagle w zgiełku dnia, w katedrze trawy, pod martwym okiem gwiazdy"


"to miasto umarło. Niebieskie tramwaje jęczą na zakrętach, nerwowy szary tłum nie mieści się w ulicach, z neonów spływa kolorowe światło, są głosy kurz i dym spalin.
To miasto umarło od kiedy zrozumiałeś jak łatwo może umrzeć. Mylą się ci, którzy widzą to w błyskach, huku, zgodnie z duchem Pisma, i Mistrz, który kpi, że to przyjdzie na łapkach kota- mylą się co do sposobu. Nie gotowi w pół słowa, z niewysłanym listem, kobietą nie dość pokochaną, zatajonym grzechem, który pozostanie śmiertelny- nikt nie jest gotowy. Pokochać to co skazane. Nie ma innej miłości.
Z każdym żegnać się tak, jak na zawsze, to znaczy być dobrym, wybaczać. Nie odkładać na jutro, nie tłumić słów ważnych i wielkich, może nie być czasu, nie być przestrzeni. Nie będzie już innej miłości. To miasto jest wszędzie"

Bronisław Maj

wtorek, 9 listopada 2010

nocne pisanie- część kolejna



odwróciwszy się za siebie poczuli tylko ciepło bijące z latarni,
uczucia obumierały z każdym dniem słonecznej jesieni,
liście w poczuciu pyszności chełpiły swoimi listkami
zostawiwszy po sobie rozbite szkło chilijskiego wina
ostatnie wypowiedziane słowa dotyczyły wyborów.
razem nie wiedzieli gdzie mają pójść dalej, ale w głębi ducha wierzyli,
iż piaszczysta droga nie zastąpi pewnego gruntu oddzielnego życia.
osobność stanęła w rozkroku przepuszczając mijane szczęście. wspólnie nie potrafili go chwytać, u progu nowego stało inne o głosie anioła i skrzydłach skruchy.
to właściwa droga ! krzyknęła znikając w oddali..

poniedziałek, 8 listopada 2010

domowe przepisy na zdrowie

w związku z różnorakimi dolegliwościami o których słyszę i widzę u znajomych i u siebie na niepogody ducha i ciała polecam:

działa na bóle zatok, głowy, gardła, oskrzela, kaszel, serce, inne..

potrzebne;
gaza,
garnek z wrzącą wodą (2/3 szklanki),
korzeń imbiru,

- imbir ścieramy na rozwiniętą gazę, którą następnie zwijamy gumką recepturką i wkładamy do garnka z wrzącą wodą, gotujemy ok 15 min. na średnim ogniu. Po zagotowaniu, rozwijamy gazę i gorącą kładziemy na bolące miejsca, mimo pieczenia i parzenia trzymamy ok 10 do 15 minut.


- gorąca długa kąpiel po niej koniecznie pod kołdrę i do łóża z gorącym piwem (wystarczy pół) z sokiem malinowym lub miodem

imbir, kąpiel, gorące piwo stawiają na nogi, chronią przed całkowitym rozkładem

polecam !! :)

niedziela, 7 listopada 2010

codzienne zmagania





piłki, rowerek, różnego rodzaju taśmy, to ostatnimi czasy moja codzienność i narzucony sposób na życie. niebawem mam nadzieję, że na zawsze pożegnam się z moimi dwoma akwamarynowymi laskami, ale akcesoria rehabilitacyjne jeszcze na długo będą wypełniać mój czas.
nie jest łatwo, jednak powolutku do przodu

sobota, 6 listopada 2010

piłka ręczna



mecze piłki ręcznej bocheńskiego zespołu to najlepsza atrakcja podczas mojej rekonwalescencji związanej z leczeniem kolana. Sama trenowałam i wiem ile kosztuje smak zwycięstwa i gorycz porażki. Teraz obserwuje mecze z trybun uwielbiam towarzyszące emocje, stuk łapek do klaskania, bicie bębna, krzyki kibiców- idziesz idziesz, dajesz, no!, sędzia no co Ty?!, brawo, yes, yes, yes... sama krzyczę i zaciskam pięści w akcie zwycięstwa, tak było dzisiaj i oby tak dalej - dzięki chłopaki !!

środa, 3 listopada 2010

w poczekalni

co tydzień w związku ze swoją nogą odwiedzam lekarza ortopedę, rozmowy które słyszę w "poczekalni" często rozśmieszają mnie do łez, czasem wprowadzają w zadumę i smutek. Dziś było bardzo wesoło, bowiem Pan Ishmiat Boati 60letni wyperfumowany farbowany młodzieniec, mówiący łamaną polszczyzną za grosz nie mógł dogadać się z 80letnim dziadziem cierpiącym na podobne schorzenie ortopedyczne tzw haluksy. Tłumaczem Ishmiata była jego 70letnia niedosłysząca przyjaciółka. Pan Boati chciał od dziadka uzyskać jak najwięcej informacji dotyczących leczenia pooperacyjnego, niewiele jednak mógł się dowiedzieć. Jeden mówił o kości, drugi o drucie w nodze a kobieta tłumaczyła to na płaskostopię dodając przy tym przewlekłe własne schorzenia związane z łamaniem w kręgosłupie. Ishmiat żyjący w Anglii był wystraszony i zdezorientowany, bowiem zrozumiał, że może mieć operację na płaskostopię z wkładanym drutem a sama operacja miała by trwać 2 tygodnie :), dopiero lekarz rozwiał jego wątpliwości i przerażenie.
Słuchając podziwiałam rozmowę oryginałów, którym czas z pewnością płynął szybciej niż zwykle :)