"Jedynym człowiekiem, który zachowywał się rozsądnie był mój krawiec. Za każdym razem, gdy mnie widział, zdejmował miarę, podczas gdy inni podchodzili do mnie stale ze starymi miarkami mając nadzieję, że wciąż do nich pasuję". Bernard Show
zadzwoniła do mnie przyjaciółka, znamy się od 6 lat. na początku znajomości nasze kontakty były bardzo częste, z biegiem lat i wyboru dróg życia stawały się coraz bardziej rzadkimi. Nie oznaczało to dla nas żadnego końca relacji czy związku, bo przecież przyjaźń to jakiegoś rodzaju związek..., nie spowodowało iż nie wiemy co u siebie słychać, jak zmieniają się nasze priorytety, potrzeby życia, żółkną liście czy spadają kasztany. Mimo widzenia się raz na ruski rok nie robimy sobie awantur, nie złościmy się na siebie, nie negujemy swoich osobowości tylko dlatego, że trudno nam się spotkać... najważniejsze, iż akceptujemy siebie takimi jakimi jesteśmy, rozumiemy potrzeby, dajemy wolną rękę i czas a w nagrodę dostajemy piękny telefon i słowa, że nasza przyjaźń to taka fajna rzecz za którą się dziękuję...
telefon od Anetki natknął mnie do napisania owego posta...,
myślę sobie, że przyjaźń to taka piękna rzecz, która trwa i trwa mimo przeciwności, upadków, rozwoju skrzydeł ich spalania, nowych wzlotów, i tak w kółko...
i wcale nie potrzeba częstych kontaktów, ona sama wie co ma ze sobą zrobić, bo jak się już raz kogoś oswoi to jak w Małym Księciu stwarza się więzy do końca życia a może i dłużej...
prawie dwa lata temu wypadek na nartach spowodował uraz kolana po raz trzeci po operacji wyszłam ze szpitala i choć przyzwyczajona do bólu mam nadzieję, że na tym koniec... swoje wycierpiałam a cierpienie oddaje za dusze cierpiące w czyśćcu, niech wyglądną w końcu z okna niebios.... a ja mam nadzieję powrócić do pełnej sprawności...
pani porządkowa mówiąca do siebie zielone rolety w oknach przepuszczające słoneczną jesienność chrapanie przenikające ściany pani Krysia z Limanowej, sąsiadka z prawej pepsi tańcząca twista siostry przynoszące uśmiech i radość o poranku pan Zając ze skrzypiącym balkonikiem podrywający połamane niewiasty insekt pragnący pozostać anonimowym zgnieciony moją akwamarynową kulą ksiądz nucący melodie mierzenie temperatury o 5.20 różnorakie gadżety szpitalne, każdy znajdzie coś dla siebie telewizor działający wyłącznie na bilon skromne śniadania, dobre obiady, kolacje o 17stej wizytacje składające się z 17 lekarzy, pielęgniarzy, stażystów, rehabilitantki, siostry oddziałowej, nie mieszczący się w sali chorych słonecznikowo pistacjowe korytarzowe światło 90cio letnie pacjentki oczekujące na operacje i ja obserwująca szpitalną rzeczywistość ...
sobota, 11 września 2010
„cuda” Aby ją docenili musieli umrzeć jej rodzice Aby uwierzyła w siebie Musiała ich pochować Najpierw ją Potem jego Gdy mówiła nam o tym Serce drżało a głos Zapadł cicho ku górze … Widzą nas Trzymajmy się za ręce Radujmy i wołajmy Cuda Cuda Ach to my
„ból wybawienia” Miał w sobie dar Noszenia bólu i cierpienia wymieszanego Twoim krzykiem goryczy Miał w sobie dar Który dostał od Boga Nie lubił go, Bo nie znał innego życia Oprócz znoszenia i brania na siebie cierpienia innych
„skrzydła” Z pokorą przyjmował to co dane i jedyne mu z anielskich chórów Był przecież jednym z nich Cienkim, przeźroczystym Subtelnie pikantnym Jasnozielonym aniołem Tylko skrzydła były zbyt słabe by go unieść … Nawet w boskiej wadze Czasem przytłacza nas ciężar
„dusza” Siedział wysoko A jego dusza na ramieniu wymachiwała i chichotała rozkosznie Radując się szczęściem i smakiem świeżo koszonej trawy
„dziura” Nosił się dumnie, barczysta klata, splecione palce Dłonie pochowane Uczucia ukryte w zakamarku dziurawych kieszeni Nosił się dumnie Aż do momentu rozprucia Swojego imienia
„coś” Masz w sobie coś Czego nie mam ja Nie wiem co to Gdybym wiedziała Nie musiałbym już myśleć I walczyć A chce
„może” Dziś przyszła gdy siedziałam pewnie Wryta stopami w podłoże Kiedy przychodzi Jestem bezwładna Siadam i pisze Bo lubię A ona niech mną porządzi może
zakończył się czas ramadanu, podczas 30 dniowego postu od wschodu do zachodu słońca wyznawcy islamu mają zakaz spożywania posiłków, wszelkiego rodzaju picia oraz uprawiania seksu, ortodoskyjni muzułmanie nie przełykają śliny... normalnie koran odmawiany jest 5 razy dziennie, podczas ramadanu modlitwy trwają bez przerwy podczas dnia z przerwą na przygotowanie posiłku oraz w porach nocnych. mężczyźni modlą się osobno, tak by nie mogli patrzeć na kobiety, ani je dotykać... życie zaczyna się ok 22 i trwa do 3- 4 nad ranem. świadczone są wówczas różnego rodzaju usługi, kwitnie biznes lokalny. ramadan to czas skupienia, zajrzenia w głąb siebie a przede wszystkim nauki pokory i współodczuwania z biednymi, według znajomych tunezyjczyków powstał po to by ludzie czuli głód i biedotę i w ten sposób uczyli się empatii..
powyżej zdjęcie modlących się mężczyzn oraz drugiego co do wielkości na świecie meczetu w świętym mieście Islamu Kairouan