"Jedynym człowiekiem, który zachowywał się rozsądnie był mój krawiec. Za każdym razem, gdy mnie widział, zdejmował miarę, podczas gdy inni podchodzili do mnie stale ze starymi miarkami mając nadzieję, że wciąż do nich pasuję". Bernard Show
to nie był zwykły wschód słońca kopiec krakusa czas nieistotny liczy się tylko to co otworzyło w nas u bram nieba co pozwoliło popatrzeć nowym brzaskiem, rankiem tworzenia istotą bytu to czego nie sposób nazwać słowami, by nie straciło poczucia sensu
lipiec zaskoczył lub nie deszczową aurą co robić, gdy plucha i klucha za oknem, my gramy w planszowe gry kto wygrywa ma za zadanie przegrywającym wymyślić zadanie lubię te rodzime rozgrywki :)
mogą wszystko stawać na głowie, robić salta skakać, bić się, śmiać i płakać. rozmawiać o dziewczynach chłopakach i cudach o czapkach niewidach, duchach i przestworzach. siedzieć po nocy, spać rzewną porą jeść chipsy, pić pepsi rozrzucać i śmiecić. bez kary i winy swawolnie, frywolnie, spontanicznością potrzeby wyrażać. wiedzą ile można i czują granicę. zaskakują mądrością, humorem, uważnością, nastoletnim patrzeniem.
wspólne dawanie miłości, szczere rozmowy spraw ważnych bez faktów ukrywania fikcji tworzenia, kształtują wspólną jedność jedność przyjacielską, rodzinną bezpieczną przystań i poczucie na lata. jest się i będzie mimo wszystko
niektórzy chodzą cichutko na paluszkach, niepostrzeżenie wśród chmur przeźroczyście, balsamicznie i jak jeszcze chcesz. niektórzy potrafią umiejętność ciężkiej konstrukcji przeistoczyć w jej delikatność mówi się o nich delikatna konstrukcja, konstrukcja ptasio- człowieczego bytu. jeszcze inni depczą innych, tak by pozostawić ślad, by wracać pośrodku dnia w zgiełku nocy twarzą wymalowaną tamtym śmiechem
pod płaszczem schowane nad gwieździstym niebem malowane czekoladową polewą słodzone czyny, me zacne słowa wypowiedziane! nie zdradzę, nie powiem nim ujrzę zwariuje! nim wejrzę zabłysnę dla Ciebie pokaże, poczekaj już idę! już gonię i nucę. piernikową chatę otworzę znalazłam dziś klucze
nie rozmawiałam z nim długo. skryty, skulony, schowany pod płaszczem nadziei, nieustającego milczenia i jasności w oczach, skinął głową w geście zrozumienia i aprobaty. oddaliłam się więc cicho by szept moich nagich przemoczonych stóp nie wywołał doń zniecierpliwienia czy zagłuszenia stuletniej ciszy. złamane pióro malowało historię, którą przeżył a popiół na nosie i nadgarstkach zwieńczył dzieło jego zlotu. nie chciał mówić, należał do istot gatunku nadrzędnego, które nie zaznały próżności, jedynie obarczone darem bożym nosiły w sobie znaczący garb. nie narzekał na narośl na plecach, nie marudził, że połamane skrzydło boli. w worze nieustającego cierpienia świadomie wyrzekł się życia, by móc pomagać. od tygodnia jest u mnie, rozkładam mu leżak, częstuje fajką i winem, ale on nic tylko czekać, przeczekać i fru dalej gdzie jego miejsce w odwiecznej plątaninie i poszukiwaniu sensu życia. nieobacznie opowiedział mi kiedyś, kto jest jego następną miłością, przy kim będzie się tulił tak by świst jego oddechu nie postrzeżenie wywołał radość i poczucie rytmu sensu. mówił o nadziei i muśnięciu płaszcza młodej dziewczyny. Ją wybrał, ale nie zdradzę wam imienia i miejsca jej bytności, nie mogę obiecałam mu. chwilowo podniebny anioł jest pod moimi skrzydłami, wypędzony z krainy przez grom z jasnego nieba. jeszcze tak parę dni, bez polotu, rozpędu wieczności, dzikości wrażeń
jest takie miejsce, unikatowe, urocze, uniwersalne w samym centrum nadwiślańskiego brzegu jednak nieco na uboczu niedostrzegalne dla każdego. dobrze jest do niego zbłądzić klimat, przyjazna atmosfera, spokój, cisza, mowa wiatru drzew i przepyszne domowe trunki bezalkoholowe- dla każdego. pyszne domowe ciasta miód w gębie, radość w sercu i to 20 metrów od ścieżki rowerowej nad Wisłą. dojazd- należy zboczyć w lewo jadąc w stronę Tyńca mniej więcej 300 metrów od mostu Dębnickiego (ten koło Jubilatu) polecam :) mniam , mniam mniam :)
młodzieńcze okazywanie uczuć
wyrażające ślad dorastającego człowieka
wciąż takie bliskie.
lubię tę formę przekazu
jest się do czego uśmiechnąć,
pofantazjować
...
fajna zabawa
wymyślona w jednym z polskich miast
porusza wyobraźnie i twórcze myślenie
daje radość tworzenia
a zaistniałe nowe twory
nie przypadkiem
zdają się być tam gdzie chcemy by zaistniały
nasza psychika, potrzeby i odczucia często tak wiele nam pokazują
wystarczy chcieć zobaczyć, popatrzeć na siebie innym okiem..
nic nie przychodzi do głowy bo wszystko rodzi się z uczuć nawet znajoma drogą ma inne odcienie i muzykę barw
swoją drogą podziwiam tych, którzy wytrwale i do celu nie zważając na boczny wiatr, poślizg na drodze życia do celu. choćby kładli kłody i wszystko mówiło nie, tylko Twoje potrzeby śniły inaczej i czucie serc mówiło tak idź za tym... ja idę
dawniej dużo jeździłam "na stopa" i jeśli będę mieć ku temu okazje a z pewnością taka zaistnieje chętnie znów skorzystam. miło pomagać młodym ludziom, pragnącym spełniać swoje fantazje i młodzieńcze marzenia. owi stopowicze jechali z Wrocławia aż na Krym, chęć pomocy jest mocniejsza od jakichkolwiek strachów. Jeśli macie okazję zabierajcie ludzi "na stopa" to nic nie kosztuje a wiele może zmienić. :)
zdjęcia zamieszczone za zgodą miłych auto stopowiczów ps. ciekawe gdzie teraz są w swej podróży :)