sobota, 20 marca 2010

moje



kreska na ścianie, wyprost i w górę, stopa wbita w ziemię udo zgniata gumową piłkę, podnoszenie kończyny w zgięciu - czas 15 sekund, pobudzanie mięśnia, przenoszenie ciężaru z jednej na drugą nogę przy zachowaniu wyprostu… to tylko nieliczne z jedenastu ćwiczeń z którymi zmagam się co 1,5 godziny, potem chłodzenia i znów wielokrotność powtórzeń tego samego…

nie można; dostać obłędu, spazmów, oszukiwać, mieć w d…, uciec od bólu

można; zagryźć zęby, ścisnąć powieki, liczyć powtórzenia, rozmawiać z nogą, wysyłać bodziec, uśmiechać się, podziwiać wzrost tkanki mięśniowej, machać stopą, przywyknąć do bólu

ból ma to do siebie, że z czasem przyzwyczajam się do niego, zakorzenia we mnie, jest moją nieodłączną częścią, został moim kolegą, akceptuje go takim jakim jest…
stopa jest boska i jest moim fetyszem…
tkanka mięśniowa sprawia, że mam co podziwiać…
uśmiecham się, bo lubię i chcę…
bodziec jest nieodłączny i będzie ze mną na wieki, amen…
rozmowy z nogą uczą i doświadczają…
bez natręctw mogę liczyć powtórzenia…
powieki od czasu do czasu trzeba zamknąć, też muszą odpoczywać…
zagryzam zęby, cóż trzeba z nimi coś robić…
muszę kończyć-
nie mogę dostać obłędu, bo go nie potrzebuję…
spazmy nie są dla mnie i lepiej by w ogóle nie istniały…
za dużo siebie naoszukiwałam by bez sensu robić to dalej…
d… to tak naprawdę brzydkie słowo…
uciekam do swoich priorytetów… z dnia na dzień ulegają zmianom, lubię ich nieprzewidywalność

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz